Długo czekaliśmy na ten wyjazd. W głowie, wyklarowane od dawna, czekały pomysły na sesję nad morzem, tylko jakoś nie przyszło nam do głowy, że nad morzem pod koniec września słońce dawno przestało rozpieszczać skórę, a głównodowodzącym jest przenikliwy lodowaty wiatr. Mimo wszystko warto było, nawet z tymi utrudnieniami, zostać porwanymi przez Justynę i Marcina na rybacki kuter, a potem namówić ich na bardzo krótki i realizowany w wielkim pośpiechu spektakl plażowy. Ale najpierw był oczywiście wielki dzień naszej pary, który pokazujemy w równie wielkim skrócie.
plener powalił mnie na łopatki...
OdpowiedzUsuńz utęsknieniem zaglądam codziennie na kolejne opowiastki :))))))))))))
:) pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńjak dla mnie przedostatnie i czwarte od końca kradną show jak wszyscy diabli :)
OdpowiedzUsuńWy to się nadźwigacie na tych plenerach ;) Za Kingą przedostatnie świetne, reportaż też z górnej półki nic tylko oglądać ;)
OdpowiedzUsuńMIODZIO...!!! :)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem, bardzo fajne zdjęcia, pomysłowe.
OdpowiedzUsuńKlasyka!! reportaż czad, ale plener to już czad do kwadratu:)
OdpowiedzUsuń